Niesztampowy pomysł na imprezę integracyjną!
Zbójnickie biesiady w karczmach
Karczma wiejska była szynkiem, gospodą, domem noclegowym, miejscem zebrań i zabaw. Stan sanitarny karczem był opłakany. Robactwo w izbach było tak masowe, że bogatsi podróżni wozili ze sobą hamaki, które zawieszali w stajniach. Woleli nocować wśród koni, niż znosić zaduch i panujące w izbie karczemnej insekty. Największa atrakcją karczem było oczywiście masowe spożywanie alkoholu. Pod wpływem wyskokowych trunków dochodziło w karczmach do różnych awantur, bójek, a niekiedy zabójstw. W celu uniknięcia tych rzeczy ustawy wiejskie zabraniały chodzenia do karczmy np. z siekierami lub pistolcami w przypadku zbójników. Przepisów tych jednak prawie nigdy nie przestrzegano, chłopi w karczmach często szumieli wraz ze zbójnikami, w konsekwencji czego często wychodzili nie tylko z porządnymi guzami, lecz także i z ranami, albo też w ogóle już nie wychodzili. Karczmy okradano i w karczmach przepijano zagrabione pieniądze.
Jeśli karczma była żydowska, zbójcy grasowali w niej bez większej obawy, że ktoś stanie przeciwko nim. Mogli poza tym mieć poczucie, że kontynuują rozbój w Janosikowym stylu, bo przecież - według Stęczyńskiego - najsławniejszy harnaś - „nie lubił Żydów ani lichwiarzy". „Tam z babami i dziwkami w zbytkach się kochali”. Przytoczony wyjątek z Pieśni o Standrechcie zwraca uwagę na rolę, jaką karczma odgrywała w życiu zbójników pod kątem widzenia stosunku ich do ludności wiejskiej i na odwrót. Prawie po każdym, a zwłaszcza po udanym napadzie towarzystwo zbójnickie szło do karczmy. Popić, pojeść, potańczyć. Bawiono się nie parę godzin, ale nieraz całą dobę i dłużej! Pito bez miary przeważnie do całkowitego wyczerpania zapasów wódki i piwa.
A i w takim wypadku zabawa nie zawsze się kończyła, gdyż posyłano nieraz po wódkę do dworu lub do Żyda. „Gdy nie stało wódki — opowiada Baczyński — posłaliśmy pachołka karczmarskiego do dworu po wódkę, który się wrócił, wódki nie przyniósłszy. Potym ja posłałem swego pachołka, którego nie widać było, posłałem i drugiego, gdy i ten się znowu nie wracał, poszedłem sam. Gdzie przyszedszy i moich pachołków zastawszy, poszedem do piwnicy, wzięliśmy wódki gąsiorów cztery, pieczeń wołową i rybę świeżą. Potem poszliśmy nazad do karczmy i tam żeśmy pili i bawili się”. Wydaje się, że nie tyle kochanki, „frajerki", ile wódka była przyczyną końca wielu karier zbójnickich. Ale karczma była nie tylko miejscem picia i zabawy.
W karczmie zbójnicy pozyskiwali i umacniali sympatie ludności do siebie. W karczmie zbójnicy, przeważnie kawalerowie, czarowali dziewczęta wiejskie swoją urodą, bogatym strojem, fantazją i hojnością, płacąc za wódkę zdobytymi w napadach pieniędzmi. Do karczmy przychodził zbójnik z kapeluszem złota lub srebra albo też przynosił zawiązany u dołu pełny rękaw guni „piniazy", które wysypywał na stół, i bawił się przez całą noc, przy czym wszyscy pili na jego rachunek. Chłopu, szukającemu w wódce zapomnienia i pociechy, musiał imponować zbójnik, wolny i swobodny jak ptak, nie znający, co to ciężka praca, nie mający pana nad sobą i nad panem często triumfujący!
A dla wiejskiej dziewczyny, od wczesnego dzieciństwa zaprawianej do rozlicznych obowiązków i znojnego trudu, czyż nie był zbójnik tchnieniem z innego jakby świata, świata nie pracy, lecz zabawy, nie smutku, lecz wesołości, nie zmartwień, lecz pogody i beztroski, nie biedy i nędzy, lecz dostatku i rozrzutności, nie schylania czoła i uniżoności, lecz junackiej hardości, zdolnej pognębić i upokorzyć dumę i pychę rodową pana ze dworu. Chłopi nie tylko nie pomagali łapać zbójników, ale przystępowali do nich. Współdziałanie karczmy ze zbójnikami było zjawiskiem powszechnym, choć z drugiej strony, podobnie jak w wypadku pasterzy właśnie karczmy były obiektami napadów zbójnickich towarzystw. Przyczyną pozytywnego stosunku właścicieli karczem do zbójników była przede wszystkim obawa przed rabunkiem i zemstą oraz korzyści materialne, jakie karczma na ogół czerpała ze współpracy ze zbójnikami.
W aktach sądowych dość często pojawia się notatka o karczmarzu sądzonym wraz ze zbójnikami za udzielanie im pomocy, ukrywanie itp. Np. w 1578 roku został ścięty w Sanoku Łuczak Strypiak z Serednego - karczmarz, który pomagał zbójnikom i wraz z nimi był sądzony, zaś stracony w 1561 roku Lewek Hostowiec, hetman zbójnicki, miał bazę u karczmarza w Komańczy. Współpraca karczmarzy ze zbójnikami była powszechna na obszarze całych Karpat, a także w innych rejonach górskich, gdzie występowało zbójnictwo lub zjawiska mu pokrewne. Jest to np. dość częsty motyw u folklorze jugosłowiańskim, w balladach hajduckich. W jednej z nich np. ojciec przestrzega synów, których razem z nim wiodą przed sąd, aby nie wydali młodych karczmarek, gdzieśmy często pili mocne wino. Niektórzy właściciele karczem nawiązywali stałe kontakty z jakąś kompanią, która następnie miała w karczmie swoją bazę. Robili to zwykle bogaci, których stać było i na zaopatrywanie zbójników w potrzebne artykuły (za co ci nie zawsze od razu płacili), i na przekupywanie miejscowych władz, aby nie wnikały w to, co się w karczmie dzieje.
Właścicielom tak zasobnych karczem tego typu wydatki opłacały się bardziej, niż strata mienia podczas rabunku. Karczma współdziałająca stale z jakąś kompanią mogła bowiem paść jedynie ofiarą napadu obcej, nie zorientowanej w miejscowej sytuacji grupy, a to zdarzało się bardzo rzadko. Wszystkie inne kompanie działające w pobliżu, które znały przychylność karczmarza, nie rabowały jej. Taki napad na bazę jednej zbójnickiej grupy dokonany przez inną mógł być powodem zatargu pomiędzy zbójnickimi kompaniami, zaś wszelkich nieporozumień między sobą zbójnicy unikali, jak to było już wspomniane wyżej. Z kolei korzyści materialne, jakie karczmarze czerpali z kontaktów ze zbójnikami, to przede wszystkim zapłata otrzymywana za informacje czy udzielenie kryjówki itp. Obok tego karczmarz z reguły otrzymywał od zbójników za poczęstunek i zapłatę, która przewyższała wartość produktów, a gdy w karczmie odbywała się zabawa, bawiąca się kompania fundowała wszystkim obecnym płacąc nierzadko zlotem, normalnie zaś karczmarz mógł się spodziewać jedynie niewielkich zamówień i to głównie na kredyt.
Dodatkowym źródłem korzyści dla karczmarza było pośrednictwo w sprzedaży zrabowanych przez nich przedmiotów, za co przypadała mu część zysku. Dla zbójników z kolei karczma była ważnym punktem oparcia, a zaufany karczmarz cennym współpracownikiem. Tu uzyskiwali oni najwięcej informacji o obiektach napadu, poczynaniach władz, o ewentualnych szpiegach itp. Wiadomości te zbierał karczmarz wypytując zręcznie swoich gości lub podsłuchując ich rozmowy. Pośredniczył też w przekazywaniu informacji i potrzebnych produktów pomiędzy zbójnikami a mieszkańcami wsi. Po te artykuły i informacje mogli zbójnicy o wiele pewniej niż gdzie indziej przychodzić do karczmy, ponieważ tu, wśród tłumu gości, często pochodzących z sąsiednich wsi, łatwiej mogli pozostać nie zauważeni. U karczmarza chowali też zbójnicy łupy: np. w aktach sprawy Michała Drochiaka z 1649 roku czytamy, że zbójnicy część zrabowanych łupów chowali u karczmarza w Łukowie. W karczmie też, w razie nagłej potrzeby udzielano pomocy rannym i chorym, którzy wśród wielu przewijających się przez nią obcych nie zwracali tak na siebie uwagi, jak we wsi. Wreszcie karczma była jednym z nielicznych miejsc, gdzie zbójnicy mogli w miarę bezpieczne odpocząć i bawić się.
Zaufany karczmarz w razie wtargnięcia żandarmów pomagał w ucieczce wskazując boczne wyjścia, a nawet ukrywając zbójnika w sobie tylko znanych kryjówkach na terenie karczmy. Karczmarze jednak nigdy nie cieszyli się pełnym zaufaniem zbójników, podobnie jak wszyscy współdziałający z nimi głównie z uwagi na korzyści materialne, gdyż z tych samych powodów w każdej chwili mogli zdradzić. W aktach sądowych znaleźć można sporo informacji o dokonywaniu przez zbójników zemsty na nielojalnym karczmarzu.
Obok postawy pozytywnej czynnej, omówionej wyżej, mieszkańcy wsi podkarpackich zajmowali wobec zbójników i zbójnictwa także postawę negatywną i bierną. Ta negatywna postawa przejawiała się głównie w denuncjowaniu zbójników, a to donoszeniu przedstawicielom władz o miejscach ich schronienia, zamierzonych akcjach, miejscach ukrycia łupów itp., oraz na bezpośrednim współdziałaniu z władzami udział w obławach, akcjach przeciw zbójnikom. Grupa mieszkańców wsi zajmująca taką postawę stanowiła niewielki procent ludności na Podkarpaciu. Byli to przedstawiciele władzy lokalnej, jak wójt. żandarm, straż leśna, bogaci gospodarze, niekiedy też wiejski margines społeczny, tj. alkoholicy, żebracy oraz element obcy, np. innowiercy lub osoby „luźne”, osadnicy obcego pochodzenia.
Zapraszamy do zabawy razem z Karpackimi Zbójami!